poniedziałek, 28 marca 2016

Haul marcowy

Do końca marca zostało już niewiele, ale postanowiłam, że napiszę taki krótki marcowy haul, ponieważ pojawiło się u mnie kilka ciekawych produktów. W tym miesiącu nareszcie znalazłam fantastyczne słodkie perfumy, jakich szukałam już odkąd firma FM wycofała moje ulubione.

Najpierw jednak chciałam wspomnieć o trzech lakierach, jakie kupiłam w marcu.

Pierwszy, Complete Salon Manicure nr.828 (Batbano Blue) od Sally Hansen. Kosztował ok. 13 zł. Użyłam go dopiero raz, do gradientu na paznokciach, (tych, które widzicie powyżej) więc nie mogę jeszcze zbyt dużo o nim powiedzieć. Sądzę jednak, że będzie świetny, jak większość lakierów SH.

Kolejny to nr.309 (Pure White) z nowej kolekcji Pierre Rene. Jest to zwykła, dobrze kryjąca biel, której potrzebowałam, bo poprzednią już prawie zużyłam (białe i czarne lakiery schodzą u mnie w zawrotnym tempie). Jeszcze nie spotkałam się ze złym lakierem od Pierre Rene, więc wątpię, żeby ten taki był. Kosztował ok.9 zł i wypatrzyłam go w Naturze.

Na kolejnym lakierze, z Ingrid mocno się zawiodłam. Szukałam takiego miętowego odcienia pomiędzy błękitem a zielenią i postanowiłam trochę zaoszczędzić (kosztował tylko 6 zł). Po otwarciu okazało się, że kolor jest niezbyt przyjemnym odcieniem zielonego. Jakoś go zużyję, ale już więcej nie zdecyduję się na lakier z tej firmy.

Już jakiś czas temu przymierzałam się do jakichś słodkich, owocowych perfum na wiosnę. Na zakupach w Netto natrafiłam na serię perfum Sweet Candy i zdecydowałam się na wersję truskawkową. To był strzał w dziesiątkę! Ten zapach przypomina mi te mgiełki Fruttini, które były kiedyś w Naturze. Są bardzo dziewczęce i dosyć intensywne, nie jestem pewna czy spodobają się każdemu. Na plus mogę na pewno doliczyć trwałość (są wyczuwalne jakieś ponad 6h) i cenę (zapłaciłam za nie 20 zł).


Mój ulubiony Stay Matt z Rimmel już prawie się skończył, więc postanowiłam spróbować czegoś innego. Padło na puder kompaktowy z Pierre Rene o wykończeniu satynowym.
Wypróbowałam go dopiero raz i jak na razie odłożyłam, bo chcę wykończyć poprzedni. Dam wam znać za jakiś czas, co o nim sądzę.

Ostatnią już na dzisiaj rzeczą są zwykłe białe addidasy. Planowałam w sumie kupić znane pewnie wszystkim Addidas Superstar, ale nie znalazłam ich stacjonarnie, a nie przepadam za zamawianiem tej części garderoby przez Inernet. Zdecydowałam się więc na również Addidasy, ale nie Superstar.
Kosztowały ok.200 zł. Do tej pory Matka Natura dała mi niestety mało okazji, żeby je wypróbować. Myślę, że będą to takie zwyczajne, wygodne adidasy i tyle w temacie :)



To tyle na dzisiaj. Jak widzicie niewiele rzeczy, większych zakupów na wiosnę jeszcze nie było. Jak u was w marcu? Ktoś kupił coś ciekawego?
Wiem, że liczba moich czytelników na razie wynosi 0, ale zapytać wypada...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz